sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 1 ~ Pokątna

-Draco! Draco! Zszedłem na dół, po marmurowych schodach, potykając się i klnąc pod nosem. -O co chodzi? – zapytałem szorstko, siadając na kanapie. -Wychodzimy z ojcem, na Pokątną. – oczy matki świeciły się, a jej usta drżały. – Dziś rano przyszedł list ze szkoły, kupimy Ci nowe książki i szaty – ciągnęła wkładając na siebie płaszcz. -Dobra. – powiedziałem bawiąc się palcami. -Draco? -Co? -Nie rób niczego głupiego. – rzekła wychodząc z domu. ‘’Nie rób niczego głupiego.’’ - powtórzyłem w myślach. Ciekawe co mogłem zrobić siedząc zamknięty w domu? Czarny Pan nie był zadowolony ze spełnienia misji którą dał mi w zeszłym roku. Nie pozwalał mi opuszczać domu, pod żadnym pozorem. Przez całe dwa miesiące tkwiłem w zamknięciu. Wstałem z kanapy, poprawiając szatę. Wspiąłem się z powrotem po schodach i wpadłem do mojej sypialni. Podszedłem do kufra i zacząłem wypakowywać wszystkie stare książki, pióra, skrawki pergaminu. Znalazłem popsutą rękę Glorii, karty z Czekoladowych Żab i parę Fasolek Wszystkich Smaków. Było również zdjęcie z czwartej klasy, z czasu Turnieju Trójmagicznego . Czterej reprezentanci szkół: Fleur Delacour, Wiktor Krum, Cedrik Diggory i Potter, a za nimi wszyscy uczniowie Hogwartu, Beauxbatons i Durmstrangu. Potter. Nawet sprzeczne z regulaminem uczestnictwo w Turnieju, uszło mu na sucho. Przejechałem wzrokiem po twarzach innych uczniów. Ja, Crabbe, Goyle, Pansy, Zabini…Finnigan, Thomas, Patil, Weasley, Granger…rzuciłem zdjęcie daleko w kąt i wróciłem do sprzątania kufra.


- Żegnaj mamo. Cześć tato. – uśmiechnęłam się do rodziców. Mama jak zwykle zaczęła lekko płakać. – Mamo, to ostatni rok.
- A przyjedziesz na święta?
- Nie wiem. Raczej nie.
- Kochanie uważaj na siebie! – co roku to samo. Przecież ja, Harry i Ron bez przygód to coś niespotykanego. – Ucz się dobrze. Mam nadzieję, że dasz radę na owutemach.
- Żebym tylko wytrwała do owutemów. – powiedziałam cicho do siebie.
Przed domem stał już samochód z Ministerstwa. Pan Weasley, Ginny i Ron wyszli jej na przywitanie.
- Cześć Hermi. – ruda przyjaciółka rzuciła jej się w ramiona.
- Cześć wszystkim. To co, jedziemy?
- Jasne.
Pan Weasley włożył kufer do bagażnika. Hermiona, Ron i Ginny zajęli miejsca z tyłu, a pan Artur obok kierowcy. Podczas podróży do Nory dowiedziałam się, że Harry nie mógł przyjechać po mnie, bo wciąż mieszka u Dursley'ów. Miał być przetransportowany na Kings Cross jutro rano. Ach te środki bezpieczeństwa.
Dojechaliśmy do mojego 3 domu, Nory. Za 15 minut mieliśmy wyjechać na Pokątną. Bill wybrał nam pieniądze, mieliśmy tylko zakupić potrzebne rzeczy i jak najszybciej wrócić do Nory. Nawet nie mieliśmy wstąpić do sklepu Freda i George'a.
- Dzień dobry, pani Weasley. 
- Witaj, Hermiono. Szybko, weź pieniądze od Billa i jedziemy na Pokątną. Trzeba się spieszyć. 
- Dobrze, pani Weasley. 
Wzięłam monety i ruszyliśmy w podróż. Wróciliśmy po godzinie. Nie było ruchu, więc szybko się zebraliśmy. Spotkaliśmy małżeństwo Malfoy'ów. Widocznie Draco z nimi nie był. Fałszywi ludzie.
***
Przepraszamy, że troszkę opóźniony rozdział, ale /D nie miała wiele czasu :) Mam nadzieję, że rodział się podoba. Pozdrowionka :D

1 komentarz:

  1. Za krótko :D
    poza tym zapowiada się nieźle ;)
    Dodaję do obserwowanych :)
    Pozdrawiam,
    ichhassedich ;*

    OdpowiedzUsuń